Temat pierwszego "merytorycznego" posta miał być zupełnie inny. Postanowiłam jednak zmienić koncepcję, kiedy zobaczyłam że dużo maluchów boryka się teraz z mokrym noskiem, kichaniem i kaszlem spowodowanymi aurą na dworze.
Sama dopiero co uporałam się z gigantycznym katarem mojego Misia Jeremko.
Zupełnie nie wiem, dlaczego we wszystkich mądrych poradnikach, w których jest mowa o wyprawce dla niemowlaka, nie ma ani słowa o inhalatorze. Moim zdaniem rzecz absolutnie niezbędna. Nie wiemy przecież, kiedy naszego malucha dopadnie pierwsze przeziębienie.
Ja zdecydowałam się na najprostszy inhalator firmy PHILIPS Respironics Family. Kupiłam go w pośpiechu, kiedy już był potrzebny. Decyzji nie żałuję. Sprawdza się.
Koszt tego modelu waha się w granicach 130 - 150 zł. Jednak zwróciłam uwagę na najnowszą gazetkę Lidla, gdzie będzie inhalator w cenie 99 zł. Sprawdzi się na pewno. Tu wielkiej filozofii nie potrzeba.
Inhalujemy solą fizjologiczną i teraz w zależności od rodzaju kataru, infekcji dobieramy jej stężenie. Najczęściej jednak, przy rozpoczynającym się przeziębieniu będzie to klasyczna sól fizjologiczna dostępna za grosze w każdej aptece o stężeniu 0,9%.
Inhalujemy tak często jak się da - u mnie, przy ostatnim wielkim, śmiertelnym katarze było to co dosłownie 10 minut. Roczne dziecko nie wytrzyma przy inhalatorze dłużej niż 30 sekund, nie ma się co oszukiwać, dlatego ważne jest częste powtarzanie.
Jak katar to i jego odciąganie. I tu dopiero zaczyna się piekło. Dzieci tego nie lubią, wyrywają się, płaczą, drą się, beczą i wydają wszystkie dźwięki, dzięki którym sąsiedzi mogą pomyśleć, że jesteś kolejną Katarzyną W., czy Beatą Ch. i właśnie mordujesz swoje dziecko. Tak było też u mnie. Gotowa na przyjazd policji czekałam odciągając katar aspiratorem firmy GAMA. Zakupiłam to "cudo" będąc jeszcze w ciąży. Wiedziałam, że się przyda. I...? No i kiszka. To prawdopodobnie najgorszy aspirator na rynku. No i co z tego, że nie wymaga filtra, jak wymaga "zaciągu" starego chłopa co najmniej?
Absolutnie nie jestem jego fanką i pewnie niebawem wyląduje w koszu na śmieci. Zastąpiłam go aspiratorem firmy Chicco.
Ten już wymaga użycia filtrów, w ogóle jest dość drogi - kosztuje ponad 30 zł, w zestawie dostajemy co prawda 5 filtrów, ale już ich zapas to koszt powyżej 20 zł. Byłam zmuszona go kupić, bo sezon katarowy pousuwał wszystkie inne aspiratory ze sklepu, w momencie kiedy ja powiedziałam STOP aspiratorowi z GAMY i wyruszyłam na poszukiwania innego. Zakupu nie żałuje, chociaż wiem, że mogłam zdecydowanie lepiej zainwestować te pieniądze. Trudno. Aspirator rzecz niezbędna!
Ostatnią metodą w walce z przeziębieniem u mnie w domu jest herbatka ziołowa czeskiej produkcji. Ponieważ mam tam rodzinę dostałam cynk, że u nich na rynku jest herbata firmy APOTHEKE dla niemowląt właśnie i działa!! I powiem wam, że ona na prawdę DZIAŁA - a testowałam na dziecku i na sobie.
W skład herbatki wchodzi:
Kwiatostan lipy (Flos Tiliae), owoc bzu czarnego (Fructus Sambuci),
kwiat rumianku (Flos Chamimillae Vulgaris), liść maliny (Folium Rubi),
liść mięty pieprzowej (Herba Menthae Piperitae), owoc rokitnika (Fructus
Hippophae).
Powiem wam więcej - herbatka jest smaczna i to nie tylko moje zdanie, ale moje dziecko też chętnie ją pija. Muszę sprowadzić sobie jeszcze herbatkę na odporność z tej firmy.
Te wszystkie zabiegi pozwoliły mi uwolnić się z piekiełka, zdecydowanie nie rozkosznego, jakim był czas trwania "przeciekania kataralnego" u mojego brzdąca.
Prawda jest taka, że katar leczony trwa 7 dni, a nieleczony tydzień, to inna sprawa. ;)
Wszystkim czytającym życzę suchych nosków!